Another edition of Sopot Fashion Days has ended. Sunny weather with gentle sea breeze was great. And what with other elements combining into the event?
Na szczęście w przeważającej części również dopisały. Tegoroczna odsłona Sopot Fashion Days znowu w moim odczuciu była krokiem na przód w stosunku do edycji poprzedniej. Poprawie uległ wybieg i jego dostępność.
Przypomnę – w 2010 te najważniejsze pokazy odbywały się wieczorami w centrum konferencyjnym hotelu Sheraton, a pokazy projektantów mniejszego kalibru odbywały się za dnia na sopockim molo, gdzie jedna strona wybiegu była ogólnie dostępna a druga na przepustki i zaproszenia. Tegoroczna organizacja miejsc prezentacji kolekcji bardziej przypadła mi do gustu. Lwia część pokazów (poza Michałem Starostem i strefą OFF) to podwyższony wybieg z porządnym zapleczem zlokalizowany na placu pomiędzy Domem Zdrojowym a sopockim molo tuż obok ośmiometrowej fontanny. Fontanna zapewniała przyjemną wodną mgiełkę, a przestrzeń placu dostęp do wybiegu dla wszystkich z niemalże każdej strony – osoby z zaproszeniami mogły skorzystać z ławek po obydwu stronach wybiegu, pozostali mogli wybrać dowolne miejsce wokół strefy siedzącej na zaproszenia. Uważam to za znacznie lepsze rozwiązanie od zeszłorocznego.
Wspomniane wyjątki – pokaz Michała Starosta i strefa OFF zlokalizowane były w ogrodzie Sopot Grand Hotel oraz klubie Sfinks 770. Lokalizacje na pewno im sprzyjały. Sceneria nadmorskiego ogrodu bardzo dobrze zagrała z kolekcją Starosta, która składała się zwiewnych sukni i sukienek oraz dużych niby kapeluszy. Nocny pokaz off-owy z udziałem Katarzyny Konieczki, Anny Patrini i Reni Myabi Molik idealnie wpasował się we wnętrza kultowego Sfinksa.
Ostatnim novum tegorocznej odsłony Sopot Fashion Days był konkurs Fresh Look, w ramach którego mogliśmy obejrzeć reprezentację kilku polskich szkół projektowania mody. Inicjatywa godna pochwały – kolekcje studenckie oglądać warto, ponieważ zazwyczaj przyjmują formę eksperymentu skupiającego się na zabawie formą, a nie codziennej funkcjonalności i pragmatyczności. Pierwszą odsłonę Fresh Look wygrał Jacek Kłosiński (ASP Łódź), który zaprezentował kolekcję Hyakinth skierowaną do mężczyzn.
Konkurs otworzył całą imprezę w sobotę rano. Pozostałe pokazy podzielono na bloki południe/popołudnie/wieczór na molo. Osobiście podobały mi się najbardziej kolekcje pokazywane w ramach bloków wcześniejszych, a konkretniej kolekcje praktyczne i z kreacjami możliwymi do noszenia codziennie (m.in. Martyna Lipińska, Piotr Gajda). Odstępstwem od tego była nieco zwariowana kolekcja nakryć głowy duetu Shumik 100% – na pewno miła dla oka.
Zdecydowanie mniej przekonywujące były dla mnie kolekcje gwiazd wieczornych: Custo Barcelona, Anna Horsecka, Eva Minge. Custo w zeszłym roku pokazał kolekcję zdecydowanie ciekawszą. Tegoroczny “gwóźdź programu” – Eva Minge, szczęśliwie wypadła lepiej niż zeszłoroczny w postaci duetu Paprocki&Brzozowski. Mowa oczywiście o zaprezentowanej po raz pierwszy w Polsce kolekcji “Solidarity”. Początek pokazu nie napawał optymizmem. Na szczęście w miarę wychodzenia kolejnych modelek było coraz lepiej aczkolwiek do ekstazy nie doszło. Zastanawiało mnie jaki dokładnie występował związek z legendarną Solidarnością? Kilka printów na bluzkach raczej nie załatwia sprawy.
Podsumowując – na Sopot Fashion Days wybrać się warto. Jest to przyjemna forma spędzenia weekendu nad morzem. Można pooglądać kolekcje pragmatyczne, komercyjne, eksperymentalne, zobaczyć pierwsze kroki projektantów na wybiegach, a jeśli ktoś będzie miał dosyć – może zapolować na celebrytów. Zapraszam do galerii zdjęć. Niebawem pokażemy wam również video podsumowujące całą imprezę.